Recenzja filmu

Makrokosmos (2001)
Jacques Perrin
Jacques Cluzaud
Philippe Labro
Jacques Perrin

Spójrz w niebo!

Głównymi bohaterami filmu "Makrokosmos"; są ptaki - większości ludzi kojarzące się tylko z gołębiami i wróblami - stworzenia, które od wieków zadziwiały kolejno następujące po sobie pokolenia.
Głównymi bohaterami filmu "Makrokosmos"; są ptaki - większości ludzi kojarzące się tylko z gołębiami i wróblami - stworzenia, które od wieków zadziwiały kolejno następujące po sobie pokolenia. Intrygują do dziś, choć już mało kto znajduje czas na rzeczy tak "oderwane od ziemi" jak marzenie o lataniu. Mimo to dla sporej garstki zapaleńców, którym nic nie może wybić tego z głowy, stworzono właśnie "Makrokosmos" - film dokumentalny, jednak wielce odmienny od większości serwowanych nam przez TVP czy Discovery. Sam fakt, iż napisano do niego scenariusz, który potem skrzętnie realizowano, mówi wiele. Z założenia miał to być film więcej niż edukacyjny, trącący trochę historią niebezpiecznej podróży z latającymi stworzeniami w roli głównej. Właśnie - podróży, ponieważ zgodnie z oryginalnym tytułem ("Migrujący Naród") jest tu ukazana coroczna wędrówka ptaków na północ (lub na południe, zależnie od półkuli) oraz droga powrotna. Okazuje się, że jest to droga pełna niebezpieczeństw, zarazem fascynująca, jak i przerażająca. Nie jest to pierwszy film twórców "Makrokosmosu". Ich wcześniejszy (o ponad sześć lat) "Mikrokosmos" przedstawiał nam świat owadów. "Planeta w cieniu planety" - tak brzmiało jego hasło reklamowe, i trzeba przyznać - niezwykle trafione. Widzieliśmy tam nie jedno fascynujące zjawisko, aż dziw brał, że coś takiego zdarzyć się mogło na podmiejskiej łące! Film dawał nam okazje do śmiechu, czasami przerażał, były też momenty, w których (przy odrobinie dobrej woli) można było się wzruszyć... Prawdziwy wachlarz emocji. "Mikrokosmos" ustawił poprzeczkę bardzo wysoko, czy więc kolejna produkcja francuskich filmowców - przyrodników pobiła swojego poprzednika? Moim zdaniem niestety nie - ale po kolei... Przez trzy lata zdjęć, na pięciu kontynentach jednocześnie, siedem ekip tworzyło film. Wnioskować można, że różnorodność krajobrazów i gatunków ptaków nas powali. To pierwsze jak najbardziej - od skutych lodem górskich szczytów przez wyspy na środku oceanu, aż po równikowe lasy obserwujemy zmagania latających stworzeń w ich nieprzerwanej wędrówce. Co się zaś tyczy drugiego punktu, to można poczuć się trochę rozczarowanym - nie doświadczymy tu przeglądu gatunków ptaków - film ma swoich siedmiu "głównych bohaterów", i to ich zmagania z przyrodą obserwujemy przez lwią część projekcji, dzięki czemu mamy możliwość w miarę dogłębnie poznać ich życie (na ile pozwala mocno ograniczony czas filmu). Tymczasem przez drugi plan przewinie się mimo wszystko sporo stworzeń - nawet rodzime boćki. Od niemal pierwszych minut filmu jesteśmy "atakowani" przez perfekcyjne wykonane zdjęcia - jeden z głównych atutów filmu. Od teraz pojęcie "z lotu paka" nabrało nowego wymiaru. "Makrokosmos" ukazuje nam wszystkie znaczenia tego słowa: niskie przeloty nad rwącą rzeką, panoramiczne górzyste krajobrazy, dynamiczne nurkowania w głęboką dolinę czy wreszcie widoki z dużej wysokości, gdzie zwykła z pozoru kępka drzew robi niesamowite wrażenie. Zastrzeżeń w tej materii mieć nie sposób, ponieważ od samego początku miała to być najmocniejsza strona filmu, dopieszczono w niej więc każdy szczegół. Wrócę jeszcze do scenariusza, by pochwalić jego twórców. Stworzenia tak z pozoru pozbawione osobowości jak ptaki potrafią nas rozbawić (i to nie raz!), przerazić (z pomocą np. stada wygłodniałych krabów), czy wreszcie wzruszyć (widok bezbronnego osobnika zanurzonego w kałuży ropy, zostawionego przez stado - robi wrażenie). Główne wątki wdzięcznie się przeplatają, z mroźnych terenów Antarktydy gładko przenosimy się na wiejską łąkę, której nie sposób odmówić uroku. Powoduje to jednak bardzo nieprzyjemne zjawisko, o którym za chwilę. Ogólnie rzecz biorąc, film jest bardzo ciekawy, jednak momentami pojawiają się dłużyzny, w postaci zdecydowanie zbyt długich ujęć, na szczęście rekompensuje nam je reszta produkcji. Muzyka pełni mniejszą rolę niż w "Mikrokosmosie". Teraz ledwie uprzyjemnia oglądanie pięknych zdjęć, momentami tylko podkreślając znaczenie jakiejś sceny, podczas gdy sześć lat temu wprowadzała nas w niepowtarzalny klimat filmu, którego niestety brakuje w nowej produkcji. Winić za to można np. zmieniające się wciąż scenerie. Porównując "Mikro-" i "Makrokosmos" dojdziemy do smutnego, w sumie, wniosku - nowy film został prawie zdominowany przez zdjęcia. Owszem, są świetnie wykonane, nie raz nas zachwycą lecz za mało w tym wszystkim filmu dokumentalnego. Po seansie czuje się pewien niedosyt - "Mikrokosmos" robił dużo większe wrażenie, a to dzięki swoistemu dramatyzmowi, którym emanowała większość scen. Podczas gdy pojedynek owadów zapierał dech w piersiach, to trzepanie skrzydłami po plecach przeciwnika w wykonaniu ptaków powoduje tylko, że uśmiechamy się pod nosem. Mimo wymienionych przeze mnie wad tego filmu, wciąż pozostaje on godną polecenia produkcją, którą powinniśmy oglądnąć i to koniecznie w kinie. Na wideo czy nawet dvd "Makrokosmos" będzie ułamkiem tego, co mamy szanse zobaczyć na wielkim ekranie.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Głowa do góry, nie jesteś sam". To bardzo trafne i refleksyjne hasło stało się wizytówką najnowszego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones